Uczta dusz
Kilka dni temu zebrałam się w sobie,przybita oddziaływaniami lektur na moją osobę,i z entuzjazmem sięgnęłam po kolejne książki.Oczywiście,skoro już jest ten entuzjazm,jest to u mnie równoznaczne z wybraniem się do biblioteki,i takim oto magicznym sposobem na półce piętrzy się stos książek+kolejna saga skandynawska-żyć nie umierać! Jak się już porządnie wzięłam za czytanie,to w dwa dni dokończyłam "Ucztę dusz" pióra Celii Friedman,a muszę przyznać,że do lekkich pod każdym względem ta książka nie należy.Niesłusznie myślałam,że to takie fantasty niższych lotów,a okazało się wręcz przeciwnie,choć dla mnie,wybrednego czytelnika,o już wyrobionym guście mało co zadowala w stopniu absolutnym. Co najdziwiniejsze trylogię wypożyczyła moja mama,która raczej w tym typie literatury nie gustuje,woli lekkie romanse,obyczajówki albo dramaty,i rzadko się zdarza,że to ona mi coś poleca,ale tym razem właśnie tak było.Z tym,że mama czyta typowo dla przyjemności,a ja zaraz zaczynam się doszukiw