Uczta dusz

Kilka dni temu zebrałam się w sobie,przybita oddziaływaniami lektur na moją osobę,i z entuzjazmem sięgnęłam po kolejne książki.Oczywiście,skoro już jest ten entuzjazm,jest to u mnie równoznaczne z wybraniem się do biblioteki,i takim oto magicznym sposobem na półce piętrzy się stos książek+kolejna saga skandynawska-żyć nie umierać!
Jak się już porządnie wzięłam za czytanie,to w dwa dni dokończyłam "Ucztę dusz" pióra Celii Friedman,a muszę przyznać,że do lekkich pod każdym względem ta książka nie należy.Niesłusznie myślałam,że to takie fantasty niższych lotów,a okazało się wręcz przeciwnie,choć dla mnie,wybrednego czytelnika,o już wyrobionym guście mało co zadowala w stopniu absolutnym.
Co najdziwiniejsze trylogię wypożyczyła moja mama,która raczej w tym typie literatury nie gustuje,woli lekkie romanse,obyczajówki albo dramaty,i rzadko się zdarza,że to ona mi coś poleca,ale tym razem właśnie tak było.Z tym,że mama czyta typowo dla przyjemności,a ja zaraz zaczynam się doszukiwać ukrytych znaczeń,zauważam najdrobnijeszy szczegół i jak się zapomnę to czasami potrafię pół godziny analizować co mógł on znaczyć,ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza,a przy lekturach się przydaje!
W każdym razie wracając do głównego wątku,w "Uczcie dusz" mamy całkiem zgrabną historię,z wieloma wątkami,co mi bardzo odpowiadało,bo wielowątkowe książki lepiej oddziałują na pamięć i wyobraźnię.Co najważniejsze-nietuzinkowe postaci wręcz mnie urzekły.Kamala,kobieta o silnej osobowości,nie poddaje się mimo przykrych doświadczeń,jest przykładem,że nawet wywodząc się z niższych warstw społecznych dzięki uporze i determinacji można w życiu zajść bardzo daleko.Colivar przywodzi mi na myśl Rothena z trylogii "Czarnego Maga" Trudi Canavan,zaś Andovan urzekł mnie swoim charakterem,niezłomnością,i kojarzy mi się z Eragonem.A Ramirus z Gandalfem albo Dumbledorem.Jestem też absolutnie zachwycona postacią Gwynofar,roztacza wokół siebie osobliwą aurę,którą aż czuje się podczas czytania!
Oprócz tego jak to w fantasty bywa są tajemnicze stworzenia (Duszożercy),oraz mój ulubiony aspekt (na równi ze smokami)-magia.I nie jest to magia zwyczajna,o nie.Do jej wykorzystywania niepotrzebne są zaklęcia wkuwane na pamięć,sekretne wywary czy wykorzystywanie ziół.Źródło tej magii pochodzi z duszy człowieka,z jego istoty,autorka nazywa to athrą.
Warto zwrócić uwagę,że powieść jest nie tylko o magicznych aspektach,ale także porusza ważne sprawy wagi egzystencjalnej-ludzka dusza-czy faktycznie jest nieprzebrana,czy może jeśli mówi się,że człowiek umiera śmiercią naturalną to jego dusza po prostu się wypala? Drugi problem to traktowanie kobiet w sposób przedmiotowy,czemu przeciwstawia się główna bohaterka,jednocześnie zdaje ona sobie sprawę z tego,że tak było,jest i będzie.Jest jeszcze mnóstwo spraw,które zostały ukazane,m.in.determinizm,problemy wielkiego imperium,i można by wymieniać jeszcze dłuuugo.
Okładka jest bardzo zgrabna,nieprzesadzona,ale też miła dla oka,zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po książkę.



„Nie będzie bohaterem, ale pomoże w powołaniu bohatera do istnienia. Jego siła nigdy nie zostanie zmierzona, ale będzie sprawdzał siłę innych. Będzie służył śmierci, choć nie będzie tego świadom, zmieni los świata, nie wiedząc o tym, i zainspiruje ofiarę bez zrozumienia jej sensu.”



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ósmoklasiści nie płaczą

"Safe Haven"/"Bezpieczna przystań" (2013)

Recenzja: Dziewczyna z Brooklynu - Guillaume Musso