"Mechaniczny Anioł"


Już od dawna przymierzałam się do powieści Cassandry Clare,ale jakoś się nie mogłam za to zabrać,szczególnie,że sen z powiek spędzały mi lektury szkolne.
Jednak pewnego,pięknego dnia,gdy byłam w bibliotece,i właśnie zmierzałam w kierunku półki z literaturą autorów hiszpańskich,by zobaczyć,czy wreszcie jest "Gra anioła" Zafona,gdy mój wzrok padł na "Mechanicznego anioła",więc bez wahania porwałam go z półki.
"Mechaniczny Anioł" to pierwszy tom trylogii "Diabelskie Maszyny" i prequel "Darów Anioła".
Przyznam się,że na początku książka nudziła mnie śmiertelnie,akcja się wlokła,i wydawała mi się zbyt pretensjonalna. Skąd znamy schemat pt."piękna dziewczyna i dwóch zakochanych w niej facetów,i ona nie wie którego ma wybrać"? Bo mi się to kojarzy ze "Zmierzchem". Ale dalej było już tylko lepiej,i zanim się spostrzegłam fabuła wciągnęła mnie niesamowicie,i bardzo szybko się uporałam z dość obszerną książką.
Przede wszystkim podobają mi się świetnie wykreowane dwie postacie-Will i Jem. Trochę takie przeciwieństwa,Will czarnowłosy,niebieskooki i arogancki,natomiast Jem o srebrnych włosach i oczach,o miłym obejściu. Postać Tessy,głównej bohaterki,często mnie irytowała,wydawała mi się po prostu płytka,czasem po prostu głupia. Na plus zaliczę jej,że kocha czytać książki,podobnie jak ja;)
Akcja książki toczy się w wiktoriańskim Londynie,pełnym ciasnych uliczek,i tajemnic. Gdzieś w samym środku Londynu mieści się Instytut,siedziba Nocnych Łowców,którym kieruje energiczna Charlotte Branwell. I tutaj wkracza nasza główna bohaterka,czyli Tessa Gray,która po śmierci ciotki przenosi się na zaproszenie brata,Nathaniela,do angielskiego miasta. Miało być pięknie,sielsko i anielsko,ale Tessę porywają Mroczne Siostry,i odtąd biedna Theresa musi im służyć,i to nie w sposób zwyczajny, o nie. Bowiem Tessa posiada specjalny dar,który sprawia,że jest ona wyjątkowa.
Warto zwrócić uwagę na niebanalne opisy miejsc,w których rozgrywa się akcja,w dodatku miejsca są klimatyczne i doskonale dobrane do książki.
Już sam tytuł zaskakuje i zaciekawia,"cóż to może być,ten mechaniczny anioł?"-nasuwa się myśl. Nigdy by mi się nie skojarzyło,że to wisiorek! I to nie zwykły wisiorek.
Jedną z rzeczy,która mnie razi,oprócz średnich postaci,takich jak Tessa czy Jessie,jest polska okładka. Jest po prostu ohydna,i nie zachęca do sięgnięcia po książkę. Zupełnie inaczej wyobrażam sobie Willa,przede wszystkim,gdybym to ja miała robić okładkę,Will byłby na niej w stroju treningowym,z mieczem w dłoni,na ciele miałby narysowane runy,blask w niebieskich oczach i rozwichrzone włosy. A tutaj wygląda jak znudzony facet,który nie ma nic do roboty.
Natomiast wydanie angielskie prezentuje się znacznie lepiej:
Jest takie bardziej tajemniczne,mistyczne i piękne. Świetnie dobrane barwy,w tle Londyn,a na samym środku powiązanie z tytułem.  Oczywiście,podług powiedzenia "nie oceniaj książki po okładce",nie powinno się patrzeć tylko i wyłącznie na tę część książki,ale po przeczytaniu to co innego. Jestem zdania,że książki,szczególnie fantastyka,gdzie jest pole do popisu,powinny mieć nie tylko piękne wnętrze. A okładka często sprawia,że zwróci się uwagę na jakąś powieść.

Moja ocena: 4/6 Najbardziej podoba mi się ten klimat XIX-wiecznego Londynu,pełnego obiecujących tajemnic.
I garść cytatów,które zapisałam podczas czytania:
"Czasami jest dużo sensu w nonsensie,jeśli zechce się go poszukać-odparł Will"
"-Nigdy nie widziałem,żeby ktoś tak ekscytował się książkami. Można by pomyśleć,że to diamenty.
-Przecież są diamentami,nie uważasz?"
"Każdy ma coś,bez czego nie może żyć."
„Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi.”



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ósmoklasiści nie płaczą

"Safe Haven"/"Bezpieczna przystań" (2013)

Recenzja: Dziewczyna z Brooklynu - Guillaume Musso